Kto jada kanapki, ten piękny i gładki!
Lubię to powtarzać do znudzenia, chcąc tym samym usprawiedliwić nieco moje kanapkowe obżarstwo.
W czasach szkolnych, dawno to było temu, jadłam na okrągło trzy, cztery rodzaje kanapek:
- pieczywo-masło-pomidor lub ogórek kiszony,
- pieczywo-masło-żółty ser-pomidor (jak mnie poniosło, to dorzucałam sałatę i szczypiorek),
- pieczywo-smalec-czosnek bądź cebula (tak, tak, uwielbiam do tej pory) lub ogórek kiszony,
- pieczywo-biały ser z rzodkiewką i szczypiorkiem,
- jako bonus rzecz zupełnie wykwintna, czyli chleb ze śmietaną i cukrem.
To był mój „kanon kanapkowych lektur”. Nie ciągnęło mnie do poszerzania horyzontów w tym temacie. Owszem, czasami dorzuciłam jakieś gotowane jajko albo chudą szynkę, ale fantazji w tym nawet za grosz nie było.
Natomiast obecnie… Obecnie to ja się kanapkami bawię. Owszem, kanon pozostał kanonem, ale już mnie nie ogranicza. Tu hummus, tam pesto, tu sardynki, tam figi, tu kapary, tam awokado… Kombinacji bez liku. A wszystko takie pyszne!
SKŁADNIKI DLA 2-4 OSÓB:
- 2 ciabatty
- 1 burak ćwikłowy, średniej wielkości
- resztki mięsa z pieczonego kurczaka (u mnie z uda), porwane palcami na małe kawałki
- 2-3 łyżki świeżego koziego sera
- 4 łyżki majonezu
- 1,5 łyżki wytrawnego sosu z czarnych porzeczek, jeżyn i czerwonego wina
- liście ulubionej sałaty (u mnie masłowa)
- oliwa
WYKONANIE:
Buraka dokładnie umyć pod ciepłą bieżącą wodą, wyszorować, osuszyć. Owinąć szczelnie folią aluminiową, włożyć do piekarnika nagrzanego do 200°C i piec przez 50-60 minut.
Upieczonego buraka ostrożnie odwinąć z folii, przestudzić, obrać i pokroić w plastry.
Majonez wymieszać z sosem porzeczkowo-jeżynowym. Odstawić.
Na dnie piekarnika postawić żaroodporną miseczkę z gorącą wodą. Piekarnik nagrzać do 200°C.
Bułki przekroić wzdłuż na pół. Każdą połówkę skropić oliwą, przełożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, wstawić do piekarnika i piec przez 5 minut.
Podpieczone ciabatty ostrożnie wyjąć z piekarnika. Spody bułek posmarować grubo kozim serem, ułożyć na nich liście sałaty, plastry pieczonego buraka oraz kawałki pieczonego kurczaka. Całość posmarować obficie sosem majonezowym. Przykryć wierzchami bułek. Delikatnie docisnąć.
Kanapki można przekroić na pół. Podawać od razu.
SMACZNEGO!
ja do szkoły w kółko miałam kanapki z serem żółtym i sałatą, albo z nutellą. Choć w szkolnych czasach i tak prawie zawsze wracały ze mną do domu ;0
Taka ciabatta robi wrażenie:)
Za moich czasów, na dalekim Podkarpaciu, o Nutelli można było co najwyżej pomarzyć 😉 Pozostawał mi więc jeno żółty ser 😀
Ze mną też kanapki wracały, ale to tylko w podstawówce. Do liceum dojeżdżałam 30 km, wychodziłam z domu po 6, a nawet o 5 -jeśli mieliśmy tzw. „zerówkę” o 7, wracałam najwcześniej o 15, więc trochę się przydawały 😉
ja w podstawówce wychodziłam z domu o 6.00, bo o 6.06 miałam autobus, dojeżdżałam 20 km, a lekcje były na 7.15. Mimo to do 15=16 nic nie jadłam 🙂
W podstawówce też żyłam powietrzem, w liceum już mi nie wystarczało 😉
Pozdrawiam!