Ależ mnie korci, jak mnie bardzo korci, aby wyrzucić już z szafy zimowy przyodziewek i upchnąć go na kilka miesięcy gdzieś w czeluściach pawlacza. Każdego dnia patrzę na te wszystkie kurtki, czapki i szaliki z coraz większą nienawiścią. Bo ja bym już chciała w trampkach pohasać, w lekkich płaszczykach pochodzić, nie musieć grzebać w torebce i kieszeniach w poszukiwaniu jak zwykle zagubionej gdzieś rękawiczki.
Na chceniu i korceniu póki co się jednak kończy. Dzisiejszy poranek skutecznie wybił mi z głowy chowanie czegokolwiek i wybieranie się do pracy w cienkiej kurteczce i bucikach o wątpliwej nieprzemakalności. Zostałam wysmagana zimnem wzdłuż, wszerz i na wskroś, a gęsią skórkę mam do teraz. Marcu, jakże mogłam zapomnieć, że to ty tutaj rządzisz? Za wszystkie błędy przepraszam i obiecuję natychmiastową poprawę, prosząc jednocześnie, choć z pewną taką nieśmiałością, abyś być może już w przyszłym tygodniu okazał nam litość i miłosierdzie.
Miast robienia porządków w szafie, robię witaminowe koktajle, coby mnie jakaś zaraza na przednówku po tym porannym smaganiu nie dopadła. Pomarańcze, kurkumo, strzeżcie mnie!
SKŁADNIKI NA 2 PORCJE:
Część żółta:
- 2 duże, bardzo dojrzałe banany
- sok wyciśnięty z 3 małych pomarańczy
- 3/4 łyżeczki kurkumy
- szczypta czarnego pieprzu (koniecznie!; zwiększa przyswajalność kurkuminy)
Część czerwona:
- 2 czerwone pomarańcze, wyfiletowane
- 1 mały, dojrzały banan
- 1/4 łyżeczki płynnego miodu, opcjonalnie
WYKONANIE:
Część żółta:
Do misy blendera (lub miksera kielichowego) wlać sok z pomarańczy, dodać kurkumę, pieprz oraz podzielone na kawałki obrane banany. Zmiksować na gładki, dosyć gęsty koktajl. Rozlać do dwóch wysokich szklanek.
Część czerwona:
W czystej misie blendera (lub mikserze kielichowym) umieścić oczyszczone z białych skórek cząstki czerwonych pomarańczy, podzielonego na kawałki banana oraz (opcjonalnie) miód. Dokładnie zmiksować. Ostrożnie wylać lub wyłożyć łyżką na część żółtą.
Podawać od razu.
SMACZNEGO!
wygląda po prostu obłędnie:)
Dziękuję! 🙂
Następnym razem dodaj jeszcze odrobinę oleju kokosowego virgin albo kawałek awokado, bo żeby wszystko było OK to musi być tercet: kurkuma, tłuszcz i pieprz. Tak poza tym to piękne toto i apetyczne 🙂
Nie dodam, bo mi tutaj nie pasuje 😛 A że zalecane jest, aby był, to wiem 😉
Taaa, czasem warto poświęcić zdrowe zasady dla smaku. W przeciwnym razie wielu rzeczy jeść/pić by się nie dało 🙂
A pieprz pasuje czy się gubi i go w smaku po prostu nie czuć?
Gubi się.
Jeśli chcę sobie zaserwować takie mocne kurkumowe działanie, to robię jakąś intensywną i ohydną w smaku miksturę na raz. Najczęściej oliwa, sok z cytryny, kurkuma i pieprz. Czasami dodaję jeszcze imbir lub czosnek. Bleee, ale wierzę, że pomaga 😉 Masz jakieś swoje połączenie? Może będzie lepsze smakowo niż moje…
Jak do obiadu gotuję ryż to „farbuję” go kurkumą, doprawiam curry (ma też w swoim składzie pieprz) i dodaję łyżkę oleju kokosowego. Czasami robię z tego ryż z warzywami gotowanymi na parze+surową cebulą czasami jest to zastępstwo ziemniaków. Niestety, u mnie większość bardziej ziemniaczana niż ryżowa więc ziemniaki mam częściej :///
zrobie na bank! aktualnie siedze w burakach bo sezon biegowy sie zaczyna:-) ale dla odmiany zaserwuje sobie Twój;-)
Buraki i u mnie odchodzą równo 😉
Wygląda obłędnie, oczu nie można oderwać 🙂 Zaczęłam się zastanawiać jakie owoce mam w kuchni 🙂
Dziękuję za miłe słowa 🙂