Mam w domu upiora. Każdej nocy wyje, jęczy i stęka, potem milczy, by za chwilę jęczeć ze zdwojoną siłą, sprawiając, że budzę się zlana zimnym potem, drżąc na całym ciele i żegnając się z ziemskim padołem, podświadomie odmawiając „zdrowaśki”. Ratunku znikąd, bo Mąż wyjechał i zanim wróci, to „coś” zdoła mnie zabić, a okoliczne koty, z którymi na pewno żyje w dobrej komitywie, rozprawią się z moimi szczątkami, zacierając wszelkie ślady po moim istnieniu. Nawet jakiegoś przystojnego polskiego Foxa Muldera, który badałby okoliczności mojego tajemniczego zniknięcia i na którego mogłabym z radością popatrzeć z zaświatów, brak… A, jest detektyw Rutkowski, wybaczcie, zapomniałam…
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że sama to licho do domu sprowadziłam. Czarne i wielkie, czyhające na me życie… Bezszronowe, z zewnętrznym panelem sterującym i kostkarką. A mówił Tatko: „Bierzcie mieszkanie z osobną kuchnią, nie śpijcie w jednym pomieszczeniu z lodówką!”…
Cóż, nie chcąc umierać w dość jeszcze młodym wieku, z upiorem będę się musiała zaprzyjaźnić, a tymczasem, na ukojenie starganych nerwów, zajadam się barrrdzo chrrrupiącymi owsianymi ciasteczkami, na które przepis znajdziecie poniżej. Polecam!
I pamiętajcie: „THE TRUTH IS OUT THERE” 😉
SKŁADNIKI NA 30-35 CIASTECZEK*:
270 g bardzo miękkiego masła
2/3 szklanki drobnego cukru trzcinowego, jasnego lub ciemnego
1 i 1/3 szklanki mąki krupczatki
1 duże jajo
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii lub ziarenka z jednej laski wanilii
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 szklanki płatków owsianych, górskich
120 g suszonej żurawiny, namoczonej przez godzinę w ciepłej wodzie, osączonej i osuszonej
szczypta soli
WYKONANIE:
Masło utrzeć/zmiksować na białą, puszystą masę. Wsypać cukier i dokładnie zmiksować.
Dodać resztę składników, oprócz żurawiny, i zmiksować do połączenia. Dodać żurawinę i wymieszać wszystko ręką lub drewnianą łyżką.
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia.
Nabierać w dłonie niewielkie porcje ciasta i formować kulki wielkości orzecha włoskiego (lub większe, jeżeli wolicie bardzo duże ciastka). Kulki rozpłaszczać dłonią i układać na blasze, zachowując odstępy.
Piec w piekarniku nagrzanym do 180°C przez 13-18 minut, do lekkiego zrumienienia brzegów. Wyjąć z piekarnika, odczekać 3 minuty, po czym ostrożnie zdejmować ciasteczka z blachy i studzić na kratce.
Przechowywać w szczelnie zamykanym pojemniku.
SMACZNEGO!
*Źródło inspiracji: Moje Wypieki
Ha ha ha, skąd ja to znam 🙂 Nie wiem o co chodzi a tymi lodówkami, ale naprawdę oszaleć ze strachu można. Nasza jęczy i popłakuje niczym niemowlęta z horrorów, a ja mam stan przedzawałowy za każdym razem, gdy Piotrek ma nockę.
Ciasteczka super, dokładnie takie jak lubię. Napewno świetnie robią na skołatane nerwy :))
Ja mam nawet wrażenie, że one tylko czekają, aż mężowie gdzieś wyjadą lub pójdą na noc do pracy, by głośniej wyć i jęczeć, siejąc popłoch wśród osamotnionych, bojaźliwych żon 😉
Zdecydowanie wolę, jak mi tę francę zagłusza chrapanie 😀
A od ciasteczek się uzależniliśmy. Nie zliczę, ile partii upiekłam przez ostatnie trzy tygodnie 😉
A ja już myślałam, żeś Ty sobie jakiegoś zwierza sprawiła 😉 Ciasteczka to coś dla mnie, bo wyglądają na pyszne i łatwe, ajamuwielbiam z płatkami. Tylko zamiast żurawin może jakieś orzechy dorzucę 🙂
Bardzo chciałabym mieć jakiegoś zwierza, marzy mi się pieseł, ale przy naszych ciągłych wyjazdach i rozjazdach jest to na razie niemożliwe.
Do ciasteczek możesz dorzucić orzechy, kokos, posiekaną czekoladę, pełna dowolność. Przy kokosie i orzechach należy odpowiednio zmniejszyć ilość płatków owsianych, a przy czekoladzie ograniczyć cukier do max 1/2 szklanki 🙂
Pieseł do duża odpowiedzialność, fakt.
Dzięki za podpowiedz w sprawie ciastek 🙂
Już je lubię.
Bardzo mnie to cieszy 🙂 My zajadamy się nimi już trzeci tydzień 😉
Pysznie wyglądają i pewnie tak smakują 😋 zapraszam do mnie http://www.marynawkuchni.wordpress.com
Dziękuję 🙂 Zajrzę na pewno!
Pieke ciasteczka żurawinowe z kokosem, ale Twoje bardzo mi się podobają.
Nasza lodówka też wydaje dziwne dźwięki, na szczęście jest piętro niżej niż moje łóżko.. a chrapacz piętro wyżej.. Dopada mnie tylko pralko-suszarka sąsiadów, którą włączają tylko na noc 😀 Powodzenia w zaprzyjaźnianiu się z czarnym potworem.
PS. Moja Babcia ma zegar z kurantem, zajmuje mi 2-3 noce nim się u niej wyśpię 😀
Ach, jak Ci dobrze! Ja mogę uciec co najwyżej do wanny, albo zabrać śpiworek i spać na podłodze w przyszłej sypialni, która w chwili obecnej bardziej zasługuje na miano graciarni 😀
„Wygodnictwo” przychodzi z wiekiem, nie zawsze miałam tak luksusową sytuację 🙂