Moje poświąteczne rozleniwienie nie ma granic. Siedzieć lub leżeć, czytać książki, oglądać filmy, założyć słuchawki, włączyć muzykę i słuchać, jeść czekoladki, wydłubywać resztki Nutelli ze słoika, pić grzane wino i gorącą herbatę – to mogę robić 24 godziny na dobę, to mi się udaje najlepiej. Poza tym ani rączką, ani kopytkiem… Gdybym chociaż lubiła tracić czas na sen, to bym się przynajmniej porządnie wyspała. Nie lubię. Wiem, niezdrowo.
Cudem udało mi się dzisiaj zwlec z łóżka i udać się do pracy. Oczywiście spóźniłam się na autobus, na który zamierzałam zdążyć. Oczywiście lekko zamarzłam, czekając na następny. Ale to taki mały, nieistotny szczegół, który powtórzył się raz jeszcze, kiedy wracałam do domu. Wciśnięta między wielki plecak i ogromne brzuszysko współpasażerów, próbując rozgrzać sine palce i skostniałe zwoje mózgowe, marzyłam o przytuleniu się do ciepłego kaloryfera. Zapomniałam, że odkręciłam go na „6” i zaraz po przekroczeniu progu domostwa przekonałam się na własnej skórze, warstw trzy (w kolejności: naskórek-skóra właściwa-tkanka podskórna), jak „smakuje” żar piekielny. Koc jest jednak o niebo bezpieczniejszy. Wzięłam więc najgrubszy, jaki mam, zrobiłam sobie z niego kokon, usiadłam i siedzę. Obawiam się, że przy próbie powstania, moja noga zaczepi o nadmiar grubej tkaniny i wyląduję z twarzą na kaloryferze. Odkręconym na „6”. Zatem, jeszcze sobie trochę posiedzę…
A dla tych, których poświąteczne rozleniwienie nie dopadło, bądź już dawno mają je za sobą i energii na kulinarną działalność im nie brakuje, mam dzisiaj pyszne Schupfnudeln, czyli niemieckie kluseczki ziemniaczane o charakterystycznym kształcie długich wałeczków z zaostrzonymi końcami.
Wielbiciele polskich kopytek czy włoskich gnocchi będą zachwyceni. Schupfnudeln, prócz kształtu, niewiele się bowiem od nich różnią. Od XVII wieku przygotowywane są z mąki pszennej lub żytniej, jaj i tłuczonych ziemniaków. Wcześniej, kiedy ziemniak Niemcom był obcy, Schupfnudeln były po prostu makaronem, który w czasie wojny trzydziestoletniej był podstawą wyżywienia niemieckich żołnierzy.
Podobnie jak w przypadku naszych kopytek, nie ma jednego, właściwego przepisu na Schupfnudeln (nawet ich nazwa nie jest ujednolicona). Każdy region, każda rodzina, każda mama i babcia ma swoją własną recepturę i sposób ich podania. Jedni serwują je w wersji wytrawnej, np. z masłem szałwiowym lub kiszoną kapustą i skwarkami z boczku, drudzy wolą je na słodko, np. z owocami i cukrem pudrem lub z makiem.
Dla mnie kopytka, paluszki, gnocchi czy placki ziemniaczane podawane z cukrem są niezjadliwym paskudztwem, więc swoje Schupfnudeln pałaszowałam solo z najzwyklejszym palonym masłem oraz jako dodatek do obiadu z gęsiną w roli głównej.
Bardzo gorąco polecam!
SKŁADNIKI NA 6-8 PORCJI*:
1 kg mączystych ziemniaków (typ C – koniecznie!, inaczej zamiast ciasta zrobi Wam się kleista papka)
180 g mąki pszennej tortowej (typ 450)
3 łyżeczki mąki kukurydzianej, opcjonalnie
3 żółtka
1/4 łyżeczki świeżo startej gałki muszkatołowej
sól, biały pieprz
Dodatkowo:
mąka pszenna do podsypywania ciasta
masło lub masło klarowane do podsmażenia kluseczek
WYKONANIE:
Ziemniaki wyszorować pod bieżącą wodą, dokładnie opłukać i ugotować w mundurkach, w lekko osolonej wodzie, do zupełnej miękkości. Odcedzić, postawić ponownie na małym ogniu, odparować resztki wody, zdjąć z ognia i pozostawić w chłodnym miejscu na 12 godzin.
Po upływie tego czasu z ziemniaków zdjąć skórkę, następnie przepuścić je przez maszynkę do mielenia mięsa lub przecisnąć przez praskę. Jeżeli nie posiadacie ani maszynki, ani praski, bardzo dokładnie je utłuczcie.
Mąkę pszenną i kukurydzianą przesiać na stolnicę. Dodać ziemniaki, żółtka, gałkę muszkatołową, biały pieprz i sól do smaku i delikatnie, acz energicznie, zagniatać składniki palcami do czasu, aż się połączą i utworzą ciasto, które łatwo da się formować. Ciasto na kluski ziemniaczane nie lubi ciepła naszych dłoni, należy je wyrabiać bardzo krótko.
Gotowe ciasto podzielić na 6 równych części.
Podsypując delikatnie mąką, z każdej części uformować dłońmi ok. 40 cm wałek. Wałek ciąć ostrym nożem na ok. 1 cm kawałki. Każdy kawałek uformować w kulkę, a następnie toczyć kulki w dosyć długie wałeczki o lekko zaostrzonych końcach (na podobieństwo piłki do rugby). Gotowe kluseczki układać na oprószonej mąką desce i przykryć lnianą ściereczką.
W dużym garnku zagotować lekko osoloną wodę. Kluseczki wkładać porcjami do wrzątku, delikatnie zamieszać drewnianą łyżką, gotować 1 minutę od czasu, kiedy wypłyną na powierzchnię wody.
Ugotowane kluseczki przenieść łyżką cedzakową na durszlak, przelać je obficie letnią wodą, odsączyć.
Na patelni roztopić masło lub masło klarowane i podsmażyć na nim odsączone Schupfnudeln** na złoto z każdej strony.
Podawać gorące, od razu.
SMACZNEGO!
* Na podstawie: „essen & trinken”, 10/1998
** Jeżeli nie macie zamiaru podawać wszystkich Schupfnudeln od razu, przełóżcie odsączone kluseczki do miski, polejcie odrobiną oleju rzepakowego, wymieszajcie dokładnie, wystudzone wstawcie do lodówki. Podsmażać należy je tuż przed podaniem.
*** Tworząc wpis, korzystałam z: Wikipedia
Jezu, ja się próbuję odchudzać, a Ty tu takie rzeczy kobieto 😉 No i jutro będą kluski do obiadu 😋
Można je zjeść z jogurtem, tak dietetycznie 😛
Omatko jak to smakowicie wygląda!!! Zrobię w środę! ❤
Są naprawdę pyszne, polecam! 🙂
O, koniecznie muszę spróbować zrobić! Na zdjęciu wygląda świetnie. Uwielbiam takie kluseczki!
Polecam, są naprawdę pyszne! Ja też jestem kluskomaniakiem 😀
a ja nie zrobię, ale zmuszę małża 🙂 kluski uwielbiam ale jeść nie robić:-)
To nie rób, ale małża zmuś, bo dobre Ci one takie, że hej! 😉
Mnie robienie klusek też się średnio podoba, ale mojemu Małżonowi nie podoba się w ogóle, więc muszę walczyć z nimi sama 😉
Znane również w Austrii. Równie dobre na słodko 🙂
Z tym cukrem wierzę Ci na słowo 😉 Jakoś zupełnie nie podchodzą mi takie kluchy na słodko, ale co kto lubi. Znam wiele osób, które preferują taki właśnie sposób podania 🙂 A jak najczęściej jada się je w Austrii?
Ja spotkałam je i takie, i takie. Obydwie wersje jak dla mnie równie smaczne. Nie jestem w stanie ci w tej chwili powiedzieć, które wiodą palnę pierwszeństwa w Austrii.
To zupełnie nieistotne, najważniejsze, że kluseczki są przepyszne! 🙂
Pysznie i cudne zdjęcia.
Dziękuję! 🙂 A kluseczki są wyśmienite, polecam!
Powiem szczerze, że podsmażane kluchy uwielbiam:-)).
Powiem Ci w tajemnicy, że ja również! 😀